Obywatele UE mogą wystąpić do Google, Yahoo i Bing z prośbą o usunięcie linków, pod warunkiem, że uzasadnią powód dla którego uważają, że treść jest ‘nieadekwatna, niewłaściwa, lub nieaktualna’. Rosjanie będą mogli występować o usunięcie danych nawet bez podawania konkretnych linków. W odróżnieniu od reszty Europy, wytyczne RtBF (ang: right to be forgotten) obejmą również osoby publiczne.
Przykładowo, jeśli mieszkaniec Moskwy poprosi o usunięcie informacji o tym, że uczestniczył w skandalu, właściciele wyszukiwarek będą musieli znaleźć i usunąć z wyników każdy link prowadzący do tej informacji. Odmowa usunięcia takich danych może wiązać się z pozwem sądowym i karą do trzech milionów rubli, czyli około 200 000 zł.
Wymóg znajdowania tego typu linków znacznie skomplikuje funkcjonowanie wyszukiwarek w tym kraju. Yandex, który obsługuje 60% rynku rosyjskiego, stwierdza, że zasady te są niezgodne z rosyjską konstytucją oraz godzą w wolność obywateli do wyszukiwania informacji.
„Ustawa ta godzi w podstawowe zasady technologii informacyjnej oraz wyszukiwania informacji. By było to wykonalne, zamiast usuwać hiperlinki do konkretnych stron, operator przeglądarki musiałby zidentyfikować wszystkie strony zawierające dane informacje, które mogłyby pojawić się w wyszukiwarce w wyniku wpisania jakiegokolwiek zapytania. Samo to zajęłoby wieczność.”
Dodatkowo, Yandex uważa, że ustawa może stanowić okienko dla przestępstw, przekrętów i na przykład działań mierzonych na uczynienie szkód konkurencji.
Debata na temat RtBF zaczęła się w 2006 roku, a pierwsze prawa związane z tą kwestią wprowadzono w zeszłym roku. Niedawno, francuski Commission Nationale de L’informatique et des Libertés, czyli odpowiednik polskiego GIODO, nakazał Google wdrożenia RtBF w swoich bazach danych. Ustawa rosyjska w pierwszym głosowaniu uzyskała poparcie 424 posłów (na 450 wszystkich głosów). Jeśli przejdzie pozostałe 2 głosowania, wejdzie w życie 1 stycznia 2016 roku.
Autor: Jan Lisowski