Obecnie geolokalizacja w mediach społecznościowych przypomina bardziej grę w GeoGuessr, którą opisywała ostatnio Kasia. Na podstawie elementów zdjęcia możemy ustalić, gdzie zostało ono wykonane. Czasami wystarczy tylko kąt padania słońca i to, co odbija się w naszych oczach.
Media społecznościowe to kopalnia różnych danych. Same aplikacje w naszym telefonie często proszą nas o dostęp do wielu miejsc w celu „lepszego działania”. Do tej pory jedną z takich próśb jest „zezwól aplikacji na dostęp do lokalizacji”. Ale czy dostęp do danych o lokalizacji jest dalej tak powszechny jak kiedyś? Cofnijmy się o kilka lat.
Czy dalej możemy wyciągać metadane ze zdjęć
Tak. A ile ich jest? Niewiele. Jeszcze w 2013 roku Facebook informował, że będzie zbierać metadane zdjęć i filmów, które udostępniamy. Niedługo potem jednak wycofał się z tego pomysłu. A przynajmniej chce, żebyśmy tak uważali. Na dowód pozostaje tylko to, że tę informację zapisał wtedy Google:
Obecnie w regulaminie nie ma informacji o wykorzystywaniu czy zbieraniu metadanych. Znajdziemy za to zapis: Użytkownik zachowuje prawa własności intelektualnej (prawa autorskie lub znaki towarowe) do wszelkich treści, które tworzy lub udostępnia na Facebooku, lub w innych Produktach firm Meta, z których korzysta.
Komunikator Messenger udostępnia twoje dane o lokalizacji
O takiej sytuacji mogliśmy przeczytać w 2015 roku w Washington Post. Student Harvardu Aran Khanna odkrył wtedy, że wiadomości wysyłane przez aplikację Facebook Messenger zawierają informacje o miejscu, z którego były wysłane. Dokładność tej lokalizacji wynosiła do 1 metra. Dotyczyło to wszystkich wiadomości wysyłanych przez użytkowników. Stworzył więc program, który nazwał Marauder’s Map, na cześć mapy z serii książek Harry Potter. Tak jak książkowy odpowiednik, pokazywała kiedy i gdzie jakaś osoba się przemieszczała. Im więcej z taką osobą wymienialiśmy wiadomości, tym więcej danych o jej lokalizacji dostawaliśmy.
Dziś naszą lokalizację możemy udostępniać przy pomocy opcji Messengera „lokalizacja”. Pozwala ona na udostępnienie tego, gdzie jesteśmy. Na przykład po to, by znajomi wiedzieli, że już do nich idziemy, albo jak oni mają do nas trafić. Funkcja ta automatycznie zamyka się po 60 minutach.
Jak Facebook wykasował za dużo danych
Jak już wiesz z wcześniejszego akapitu, Facebook pilnuje praw autorskich. W 2016 roku Niemiec Rainer F. Steußloff pozwał serwis za… usuwanie danych. Steußloff jest fotografem, a jego pozew dotyczył usuwania przez Facebooka danych EXIF. Zawierają one między innymi lokalizację wykonania zdjęcia, datę i czas oraz wiele innych parametrów technicznych. Rainer F. Steußloff wygrał proces, w wyniku czego Facebook sprawił, że dane jego zdjęć nie są usuwane podczas udostępniania w serwisie:
W przypadku, gdyby postanowienie zostało naruszone, Facebook musiałby wypłacić mu 250 tys. euro. Jak jednak widzimy, danych o lokalizacji wykonania zdjęcia — brak.
W mediach społecznościowych już nie ma tyle danych co kiedyś
Dotyczy to nie tylko lokalizacji ukrytej w metadanych, ale to właśnie ona jest tematem tego artykułu. Dalej możemy oznaczać lokalizację, w której znajdujemy się na zdjęciach. Instagram posiada własną mapę, przy pomocy której możemy sprawdzać, jakie zdjęcia zostały wykonane w danym miejscu. Twitter podaje lokalizacje, które możemy zobaczyć na onemilliontweetmap.
ALE — te dane są obecnie o wiele mniej dokładne niż kiedyś, często ograniczają się np. tylko do miasta. Dodatkowo nie wiemy, w jakim stopniu dokładna jest taka lokalizacja i czy nie pokazuje nam, że znajdujemy się w innym mieście niż naprawdę.
Czy geolokalizacja w mediach społecznościowych jest jeszcze możliwa?
Podsumowując: Tak, geolokalizacja w mediach społecznościowych cały czas jest możliwa. Co prawda jest trudniejsza niż kiedyś i wymaga większych umiejętności, ale dalej można ją wykonać. Chcesz dowiedzieć się, w jaki sposób pozyskiwać informacje z legalnych źródeł? Poznaj ofertę naszych szkoleń.